Dziki Trener o Pandora Gate. Grzmi o "heblowaniu bobra"

Michał Bodzioch, znany jako Dziki Trener, zawodowo zajmuje się sportami siłowymi i dietetyką. Hobbystycznie wypowiada się na tematy, które dominują nagłówki serwisów newsowych. Robi to w bardzo ekspersyjny sposób, dlatego przez krytyków bywa tytułowany rektorem Uniwersytetu Chłopskiego Rozumu lub DrDre. Widzowie Bodziocha są przekonani, że twórca jest autorytetem w dziedzinie, na której temat się wydrze.

Tym razem Bodzioch wziął na tapet Pandora Gate. Jest to afera dotycząca czołowych twórców polskiego YouTube'a, ze Stuartem Burtonem "Stuu" na czele. Twórca Teamu X wykorzystywał sławę, by uwodzić fanki poniżej 15. roku życia. W filmach Konopskiego i Wardęgi na temat skandalu, pojawiają się również nazwiska Marcin Dubiela, Verteza, Boxdela, Dizowskiego i DeeJayPallaside'a. Każdy z nich jest oskarżony o inne rzeczy, nie zawsze związane z pe*ofilią.

Dziki Trener stwierdził, że spogląda na aferę z innej perspektywy niż większość ludzi: - Zdałem sobie sprawę, że żyję w kraju, w którym rząd czekał, aż jakiś gość opublikuje filmik na YouTube, żeby potem podejmować dalsze działania, to ja się człowieku prawie posmarkałem - powiedział Bodzioch.

- Polska jest państwem z dykty - oznajmił Dziki Trener. Jego zdaniem powinny działać "specjalne komórki", które wyłapują pe*ofili. Tymczasem ludzie organizują się na własną rękę, by łapać przestępców seksualnych albo nagrywają filmy do internetu. W tym wszystkim politycy próbują ugrać na medialnej sprawie kapitał.

Dziki Trener wyśmiał pogłoski, że Konopski i Wardęga mogą być w niebezpieczeństwie po wybuchu afery:

- Ludzie, przestańcie robić z randomowych youtuberów grających w gry dla dzieci gangusów, którzy teraz będą pokazywać palcem i wydawać wyroki na tych, którzy ujawnili prawdę. To nie jest ani Hollywood, ani Zatoka Sztuki - powiedział Bodzioch.

Podczas gdy cały internet przecierał oczy ze zdumienia na wieść o obrzydliwych rzeczach, które robili Gargamel, Gonciarz, Stuu czy inni youtuberzy, Dziki Trener nie był zdziwiony:

- Czy nikogo wcześniej nie zastanowiło, że dorosły facet nagrywa kontent dla 8-, 9-, 12-latków i jara się tym, że ma wśród nich poklask?

Bodzioch przypomniał o wypadku syna Sylwii Peretti, celebrytki znanej z "Królowych życia". 24-latek i trzech jego kolegów zginęło w wypadku samochodowym przy Moście Dębnickim w Krakowie. Dziki Trener przypomniał, że celebrytka po śmierci dziecka zyskała 160 tys. obserwatorów na Instagramie. Bodzioch powiedział również, ile obserwujących zyskali na aferze Marcuin Dubiel czy Konopski. Jaki z tego wniosek według Dzikiego Trenera?

- To jest smutne, bo na tym robi się największe zasięgi. Na dramach, na skandalach i na ludzkim cierpieniu - powiedział Dziki Trener. - Dzisiaj internetowa drama nie oznacza niczego innego niż słowa szansa. Jeśli ktoś ją dobrze wykorzystał, to wyjdzie z tego obronną ręką. Możliwe, że w tym przypadku będzie trochę inaczej, bo idą wybory.

Dziki Trener podobnie jak Konopski uderzył w Team X. Uczestnicy projektu kierowali treści do młodych osób, które niejednokrotnie były przeseksualizowane.

- [Team X] dodawał mnóstwo materiałów sugerujących pewne rzeczy, związanych z rozbieraniem się czy których uczestnicy rozmawiają o tym, kto komu by nie heblował bobra, to według mnie za takie coś powinieneś być skończony - powiedział Bodzioch.

Dziki Trener zauważył, że Stuu mimo afery prowadzi normalne życie, tylko w Wielkiej Brytanii. Były influencer przerzucił się na branżę kryptowalut i NFT, o czym pisał mój redakcyjny kolega Konrad.

Na koniec Bodzioch stanął w obronie Michała Barona "Boxdela", byłego włodarza Fame MMA, który zawinił tym, że wymieniał obleśne wiadomości z 14-latką.

- Póki co największe konsekwencje poniósł typ, który miał najmniejsze zasługi, czyli Baxton. W zasadzie był najprostszy do odstrzału, bo nie zasłaniał się prawnikami, tylko stwierdził, że to nie jest tak, jak się wszystkim wydaje - stwierdził Bodzioch.

Dziki Trener zaapelował do rodziców, by kontrolowali treści, które dzieci oglądają w internecie. W innym przypadku zrobią to youtuberzy, którzy - jak pokazało śledztwo Konopskiego i Wardęgi - nie zawsze mają dobre intencje.