Dlaczego nie uległam propagandzie Pitbulla? Wolę iść do klubu, niż na jego koncert
Pitbull kilka dni temu ogłosił, że ponownie odwiedzi polskich fanów. Tym razem zagra na warszawskim PGE Narodowym. Po wrażeniach z występu w Krakowie, zdecydowanie nie ustawię się w kolejce po bilet. Dlaczego nie uległam propagandzie Pitbulla?
Pitbull to amerykański artysta, który przez lata budował swoją markę osobistą, tworząc bangery z największymi gwiazdami popu czy latino. Jego koncert był jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń muzycznych przez polską publiczność, a bilety były wręcz nie do zdobycia. Bez najmniejszego trudu wyprzedał dwa show w krakowskiej Tauron Arenie, która może pomieścić nawet 22 tys. osób.
Podobne
- Starter Pack na koncert Pitbulla. Czego potrzebujesz na występ Mr. Worldwide?
- Zlot łysoli w Krakowie? Nie, to tylko koncert Pitbulla [RELACJA]
- Jak wyglądał pakiet VIP na koncert Pitbulla? Kosztował ponad tysiąc złotych
- Kendrick Lamar i SZA ruszają w stadionową trasę. Wyjątkowy koncert także w Polsce!
- Kotolga zagrała koncert. Było głośniej niż na Skolimie?
Zainteresowanie było tak ogromne, że ludzie w dzień koncertu chodzili z banerami przed areną z nadzieją, że ktoś odsprzeda im choć jedną wejściówkę. Niemalże każdy szczęściarz - który jakiś cudem zdobył bilet - przyszedł na wydarzenie w "łysym" czepku na głowie, doklejonym (lub wychodowanym) wąsem i ubrany w wyjściowy garnitur. Niewtajemniczeni mieszkańcy Krakowa z pewnością mieli "side eye", gdy przez centrum przeszła parada Pitbulli. Dlaczego każdy chciał zobaczyć na żywo koncert Mr.Worldwide'a?
Pitbull to międzypokoleniowy król imprez?
Myślę, że trudno znaleźć drugiego artystę, który jak Pitbull rozkręcałby każdą zabawę. Zaryzykuję i stwierdzę, że nie ma imprezowej playlisty bez hitów takich jak "Hotel Room Service", "Fireball" czy "I Know You Want Me". W klubach zawsze nadchodzi ten moment, gdy nawet największy przeciwnik szaleństwa, wstaje z krzesła i wchodzi na parkiet zwabiony tymi bangerami. Pitbull stał się, w pewnym sensie, międzypokoleniowym królem imprez. Niby milenialski, ale jednak cała otoczka jego kariery sprawiła, że nawet młode Zetki vibe'ują do jego kawałków. Jestem ogromnie ciekawa, czy późniejsze pokolenia również zostaną fanami łysego gościa w smokingu.
Dlaczego każdy chciał zobaczyć na żywo koncert Mr.Worldwide'a?
Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tyle moich znajomych na Facebooku było zainteresowanych jakimś wydarzeniem, jak czerwcowy koncert Pitbulla. Myślę, że to idealnie obrazuje, dlaczego jego show było takim hitem sprzedażowym. Choć artysta raczej nie ma swojego oddanego fanbase'u, to dysponuje dużo silniejszą "bronią" - całą armią niezrzeszonych fanów. Mr.Worldwide nie próbuje na siłę znaleźć swojego targetu; trafić do ludzi w określonym wieku, o konkretnych zainteresowaniach czy preferencjach, tylko tworzy taneczną muzykę, której jeden będzie słuchał do sprzątania, drugi podczas imprez, a trzeci w trakcie jazdy do pracy, żeby rozbudzić się po ciężkim weekendzie.
W momencie, gdy Pitbull ogłosił show w Polsce, social media zwariowały. O wydarzeniu zrobiło się co najmniej tak głośno jak o otwarciu pierwszego McDonalda w naszym kraju czy o rzekomej kandydaturze JoJo na Eurowizję. Informacja dotarła nie tylko do ludzi, którzy żyją światem online, ale też osób, kompletnie nienależących do internetowego uniwersum. Nawet moja babcia usłyszała w radiu, że w Krakowie była inwazja ludzi w czepkach - crazy.
Mamy już uznanie zróżnicowanej publiczności i dobry, rozległy marketing. Co według mnie było trzecim elementem, który zachęcił ponad 40 tys. osób do kupna biletu na koncert Pitbulla? Zaangażowanie ludzi. To, ile powstało materiałów związanych z show skutecznie sprawiło, że każdy chciał w nim uczestniczyć. W końcu spora część internautów uwielbia dołączać do trendów. Choć wielu nie przyzna się, że dopiero po 10 obejrzanym tiktoku uległo "propagandzie" artysty, to uważam, że promocja fanów również przyczyniła się do zwiększania skali zainteresowania wydarzeniem.
Dlaczego nie uległam propagandzie Pitbulla?
W drugiej połowie czerwca wraz z tysiącami innych ludzi poszłam zobaczyć show Mr.Worldwide'a (zaznaczę, że pierwszą część koncertu spędziłam na pracy - robieniu zdjęć - a dopiero potem ruszyłam na płytę). Nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań, natomiast liczyłam, że łysy ziomek z zespołem tancerek pozytywnie mnie zaskoczą. Cały koncert jako show oceniam bardzo pozytywnie. Było confetti, taniec, energia i interakcje z publicznością. Wyszłam z wydarzenia z poczuciem: "hmm, to było ciekawe doświadczenie". Niestety już po ok. tygodniu show kompletnie wyfrunęło mi z pamięci.
Dosłownie kilka minut po zejściu Pitbulla ze sceny miałam przyjemność przeprowadzić ok. 10 mini wywiadów z uczestnikami wydarzenia, złapać ich emocje i zapytać, jak się bawili. Od masy osób usłyszałam, że to był ich najlepszy koncert w życiu. Nie zliczę, ilu minęłam fanów, którym łzy ciekły po policzkach. Byłam zaskoczona, że ludzie aż tak przeżyli wydarzenie, które nie do końca nazwałabym koncertem.
Wolę iść do klubu niż na koncert Pitbulla?
To może być trochę kontrowersyjne, ale tak - gdybym miała do wyboru iść z paczką znajomych do klubu lub na koncert Pitbulla, to wybrałabym zwyczajną imprezę. Nie oznacza to, że źle bawilibyśmy się na show Mr.Worldwide'a. Wyjście na koncert kosztowałoby nas nie tylko o wiele więcej pieniędzy, ale przede wszystkim czasu i wysiłku. Jestem zdania, że gdy chcę iść na koncert, to wybieram się na koncert, a jeśli chcę iść na imprezę to wybieram imprezę - a Pitbull jest gdzieś pomiędzy. Niemniej jednak rozumiem, że tak wiele osób przepadło w "propagandzie" rapera.
Popularne
- Książulo zdemaskował Mualana? Internauci nie mogą przyzwyczaić się do jego głosu
- Czarny żurek, czarne nuggetsy i krwawa pasta. Halloween w restauracjach
- Conan Gray wystąpi w Polsce? The Wishbone Tour w Europie potwierdzona!
- Miłosz z "Kuchennych rewolucji" złamał internet. "Prawdziwy goacik"
- Wege burgery na celowniku UE. "Zakaz byłby krokiem wstecz"
- Siedzą i się nudzą. Moda na rawdogging boredom podbija TikToka
- Lego wraca do przyszłości. Ten zestaw zachwyci fanów kina
- Nemo wydali najbardziej szaloną płytę 2025 r.? "Arthouse" to kolorowy manifest [RECENZJA]
- Pies na łańcuchu? Kasix nie widzi w tym nic kontrowersyjnego