Netflix skasował serial "1899". Dlaczego nie będzie 2. sezonu?

Netflix znany jest z dość niechlubnego kasowania seriali, które mają potencjał i kontynuowania seriali mało wymagających. Ten los spotkał już serial "GLOW" o kobiecym wrestlingu. Teraz przyszedł czas na kolejną produkcję.

Twórcy serialu "1899", czyli te same osoby, które odpowiadają za hitowy "Dark", właśnie podzielili się smutną informacją. Ich nowy projekt nie doczeka się kontynuacji. "1899" zostało anulowane.

"1899" to nowy serial twórców "Dark", który pojawił się na Netfliksie 17 października i w którym mogliśmy zobaczyć międzynarodową obsadę, w tym polskiego aktora Macieja Musiała. Produkcja opowiada o imigrantach znajdujących się na statku płynącym z Europy do Stanów Zjednoczonych. W USA chcą zacząć nowe życie, ale spokój ich podróży zakłóca tajemnicza łódka. Choć początkowo produkcja zbierała dość mieszane recenzje, wielu ostatecznie czekało na kontynuację serialu i rozwiązanie zagadek.

2 stycznia twórcy "1899"  Baran Bo Odar i Jantje Friese na Instagramie ogłosili, że ich serial nie doczeka się kontynuacji, mimo że w planach mieli pomysły jeszcze na dwa kolejne sezony. Podziękowali widzom za oglądanie i przeprosili za to, że sprawiają im tym samym przykrość. Niestety nie wiadomo, czemu Netflix zdecydował się na skasowanie "1899".

"Z ciężkim sercem musimy poinformować, że serial nie zostanie przedłużony na kolejny sezon. Chcieliśmy dokończyć tę niesamowita podróż w 2. i 3. sezonie tak jak w przypadku serii "Dark", ale czasem los ma inne plany" – czytamy w oświadczeniu twórców.

Tym samym "1899" dołączył do wielu seriali Netfliksa, które miały potencjał, ale niestety zostały nagle lub przedwcześnie anulowane. Tak samo było z serialem "Ania nie Anna", który był wzorowany na powieści Lucy Moud Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza".

Wielu nie rozumie też, czemu Netflix nie kontynuował serii "The end of the fucking word", "To nie jest OK", wcześniej już wspomnianego "Glow" oraz serialu, nad którego stratą osobiście boleje najbardziej, czyli "The OA". Cóż, jak widać Netflix zdecydowanie bardziej woli powtarzalne i niewnoszące już niczego produkcje, jak "Emily w Paryżu". Pytanie tylko, czy rzeczywiście takie postępowanie naprawdę opłaca się platformie?