Irenka

Irenka Sanah – taki sam wesoły smutek [Recenzja]

Źródło zdjęć: © Instagram, Sanah, "Irenka"
Anna RusakAnna Rusak,11.05.2021 15:30

Nie wiem, czy to był jazz, ale na pewno było jakieś zaskoczenie. Przesłuchałam nowej płyty sanah i chyba nawet trochę ją polubiłam. Za co? Tego dowiecie się z recenzji

O sanach wiedziałam tylko tyle, że istnieje i że wszyscy jej słuchają. „Królowa dram” jakoś niespecjalnie mi podeszła, więc zupełnie nie rozumiałam tych wszystkich zachwytów. Nie, żebym miała coś do twórczości Zuzanny – po prostu była mi obojętną.

To poczucie niezrozumienia i niedopasowania dopadło mnie też w zeszły piątek, gdy pojawiła się „Irenka”, czyli druga płyta wokalistki. Wszędzie na swoim feedzie widziałam ludzi odsłuchujących, zachwycających się, a ja w pamięci miałam tylko „Ale jazz!”, który chciałam z niej jak najszybciej wyrzucić. Postanowiłam jednak sprawdzić, czym wszyscy się tak zachwycają. No i tak – trochę zaskoczeń było.

Retro koncept

Przyznam, że w ogóle tym, co mnie jakoś pozytywnie nastrajało do tej nowej płyty, był sam koncept wizualny „Irenki”. Ta retro bohaterka w sukniach ślubnych jakoś bardzo do mnie przemawiała. Myślę, że jest spójna z całością albumu tzn. z tymi wszystkimi miłosnymi historiami, którymi dzieli się z nami bohaterka.

sanah – etc.

Chociaż też często ta retro-romantyczność ciekawie kontrastuje. Zdarza się, że to, co widzimy w teledysku jakoś „gryzie się” z tekstem np. w utworze „Ten Stan”. Z jednej strony mamy tu „po imprezie starbucks był”, a z drugiej oglądamy wesele rodziców autorki. Szkoda tylko, że te kontrasty nie zostały pociągnięte też w całym wydaniu.

Jakie miałam wrażenia po pierwszym odsłuchaniu?

Wszystko trochę zlało mi się w jedno. Myślę, że to jest w ogóle coś, co najbardziej przeszkadza mi w twórczości sanah – powtarzalność. W dużej mierze ta płyta jest powtórzeniem poprzedniej. Może to dla kogoś zaleta, ale dla mnie zdecydowanie wada – szczególnie jeśli słucha się płyty w całości, kilka razy.

Są od tego jednak wyjątki. Przy „Intermedium” i „Irence”, aż podeszłam sprawdzić, czy to na pewno ta sama płyta, bo tutaj muzycznie jest już trochę inaczej, zdecydowanie mniej grzecznie i mniej balladowo. Niestety później wszystko znowu wraca na swoje miejsce. W tym rankingu „wybijającej się inności” wyróżniłabym jeszcze np. utwór „Warcaby” czy „Kapela gra”.

trwa ładowanie posta...

Bez zbędnych metafor

Gdy zapytałam mojego przyjaciela, który jest fanem twórczości sanah, za co ją lubi, odpowiedział, że jej teksty są lekkie i nieskomplikowane. Nie ma w nich zbędnych metafor i dzięki temu mogą trafić do każdego. Cóż, trudno mi się z nim nie zgodzić.

Jest pewien zestaw słów, które mam wrażenie jakoś przewijają się w każdej piosence. Poza tym, że muzycznie wciąż jest podobnie, tak samo jest z tekstami. To wciąż historie o dramach, rozstaniach, miłostkach i czułostkach. Do tego sanah dorzuca kilka słów i zwrotów, które jakoś zakorzeniają w rzeczywistości i wszystko okrasza anglicyzmami:

"Pamiętasz po imprezie starbucks był, był
Zabrałeś mnie na kawę
Niezły deal, deal
Gdzieś tam pisałam o tym
Znowu ty, ty
Tak patrzysz na mnie
Że rumieńce kradniesz "

- Sanah "Ten Stan"

sanah – ten Stan (Official audio)

Czy to wady? Zależy czego szukamy w muzyce. Jeśli nieskomplikowany, przyjemny melodyjnie tekst, z którym łatwo będzie się utożsamić jest tym czymś, czego Wy szukacie, to sanah jak najbardziej Wam się spodoba. Jeśli jednak lubicie gry słowne i nieoczywistości, to możecie być odrobinę zawiedzeni.

Jednego tym tekstom nie można odmówić – zdecydowanie wpadają w ucho. Ja, po kilkukrotnym przesłuchaniu, przyłapałam siebie na nuceniu niektórych utworów, co, przyznam, trochę mnie zaskoczyło. Chociaż wadą takiej „melodyjnej łatwości” jest też to, że gdy utwór pojawia się w radiu, w końcu ma się go po prostu dość.

Ja tak miałam z jednym z utworów, promujących płytę, czyli z „Ale jazz!”. Bardzo lubię Vito Bambino, więc myślałam, że ta piosenka jakoś do mnie trafi. Niestety, gdy teraz ją słyszę, mam ochotę krzyczeć. I nie, nie są to okrzyki radości. Raczej duża chęć, by wyrzucić odbiornik (a tak naprawdę laptopa) przez okno.

sanah, Vito Bambino - Ale jazz!

Można słuchać, ale nie trzeba

Aczkolwiek o gustach się nie dyskutuje i cóż Wam mogę powiedzieć – „Irenka” jest po prostu okej. Jako osoba, która nie miała zbytniej styczności z twórczością sanah, mogę powiedzieć, że da się tego słuchać, można nawet znaleźć kilka kawałków dla siebie, ale czy będę o tej płycie pamiętała za rok? Zapewne nie.

Pewnie Ci, którzy polubili „Królową dram” i przy tym nie oczekiwali niczego diametralnie innego od drugiej płyty Zuzi, będą zadowoleni. Dla mnie to ten sam wesoły smutek, odrobinę podkręcony, ale wciąż bez jakiegoś większego „wow”. Na pewno z sanah polubiłyśmy się choć odrobinę, a biorąc pod uwagę moje wcześniejsze nastawienie, jest to już jakiś sukces. Także przesłuchajcie, może też znajdziecie ze dwa kawałki dla siebie.

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 3
  • emoji ogień - liczba głosów: 1
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 2
  • emoji smutek - liczba głosów: 1
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0