"Włatcy móch" wrócili, by znów odejść? Smutna wiadomość od twórców

Wiadomość o zakończeniu serialu pojawiła się w mediach społecznościowych, jednak ku zaskoczeniu fanów post ten zniknął w tajemniczych okolicznościach. Czy to może oznaczać, że twórcy zmienili zdanie?

Jesienne ramówki często obfitują w nowe propozycje, ale niewiele z nich budzi tak duże emocje, jak reaktywacja uwielbianych produkcji. Powrót "Włatców móch" - kultowej animacji o grupie niepokornych uczniów podstawówki - był wydarzeniem wyjątkowym. Nowa seria, zatytułowana "Włatcy móch: One", wystartowała 8 września i była emitowana co tydzień o godzinie 20:00. Premierowe odcinki przyciągnęły przed telewizory rzesze wiernych widzów, a także nowych odbiorców, dla których był to pierwszy kontakt z tą nietuzinkową produkcją.

Po ośmiu tygodniach emisji przyszedł jednak czas na finał. Dwa ostatnie odcinki, które wyemitowano w minioną niedzielę, zamknęły nową odsłonę historii. Fani mogli po raz ostatni śmiać się i wzruszać z Czesiem, Maślaną, Konieczkiem i Anusiakiem.

Po emisji finałowych odcinków twórcy serialu zamieścili w mediach społecznościowych emocjonalny wpis:

Wpis wzbudził lawinę komentarzy. Widzowie pytali, czy jest szansa na kolejne sezony. W odpowiedzi twórcy wyjaśnili, że telewizyjna Czwórka nie planuje kontynuacji serialu, a zamieszczony wpis był formą pożegnania z fanami.

Choć pożegnanie było jednoznaczne, post zniknął z oficjalnego profilu serialu już w poniedziałek. Nie podano przyczyny jego usunięcia, co wywołało spekulacje wśród fanów. Czy reakcje widzów mogły skłonić twórców do ponownego przemyślenia swoich planów?

W dalszych wpisach na profilu w mediach społecznościowych nadal pojawiają się treści promujące serial. Co więcej, w usuniętym już pożegnaniu można było przeczytać słowa dające cień nadziei:

Historia tej animacji pokazuje, że nic nie jest pewne. Przecież już raz wróciła po kilkunastu latach. Ogromne zainteresowanie widzów i ich liczne apele mogą wpłynąć na decyzję twórców i stacji telewizyjnej. Może być to czasowe pożegnanie, a nie definitywne zakończenie.