Zamiast sanek wolą grać w gry. Czy młodzi naprawdę mają gdzieś zjeżdżanie na sankach?
Na górkach podobno pustki. Czy młodzi zamiast zjeżdżania na sankach wolą siedzieć w domu i grać w gry?
Podobno w stolicy w święta nie było dzieci, które ochoczo zjeżdżałyby na sankach. Pandemia, mróz, kolejna dokładka serniczka i telefony miałyby skutecznie odstraszać je przed cieszeniem się z tego już niestety rzadkiego zjawiska jakim jest śnieg.
Podobne
- Pierogi z kebabem. Czy nowy fast food będzie hitem?
- Mortadela zamiast mięsa w kebabie? Internauci podzieleni
- Czy Young Leosia zajdzie w ciążę w 2025 r.? Na jej dziecku będzie można zarobić
- Poprosił ją o rękę na cmentarzu. Romantycznie czy creepy?
- Warszawiacy pokazali "klasę"? "Ci ludzie mają jakiś kompleks wyższości".
A przynajmniej tak twierdzi autorka tekstu z portalu "dadHERO". W swoim felietonie podzieliła się przemyśleniami dotyczącymi samotnego doświadczania śnieżnych uroków z dzieckiem.
Śnieg? Lepiej grać w gry
Jak możecie się domyślić komentarze były różne. Znaczna część osób zwracała uwagę na to, że na ich osiedlach młodzi jednak zjeżdżają. Niektórzy twierdzili, że dzieci po prostu wolą siedzieć przed komputerem a śnieg im się znudził.
Czemu więc nikt nie zjeżdżał z górki?
Powodów tej podobno niskiej "frekwencji sankowej" dopatrują się w wielu czynnikach. Ktoś zwrócił uwagę na to, że przez covid niektórzy zapobiegawczo wolą zostać w domu i nie narażać systemu odpornościowego. Inni zwracali uwagę na… smog.
Po pierwsze święta w Warszawie raczej nie sprzyjają tłumom. Po drugie covid, po trzecie smog, po czwarte lenistwo. Czy to jednak oznacza, że nikomu nie chce się zjeżdżać na sankach? Nie wydaje mi się i osoby, które codzienni mijam na sankach z dziećmi, raczej temu zaprzeczają.
Czy młodzi naprawdę już znudzili się śniegiem?
Sądzę, że mimo wszystko młodzi ludzie nie mają większego problemu z korzystania ze śnieżnych uroków. Wręcz przeciwnie. Sama zauważyłam nawet, że osoby, które do tej pory nie przepadały za zimą, cieszą się i korzystają ze śniegu.
Przykładem niech będą te dwa poniższe zdjęcia najbliższych mi osób, które dokumentują tegoroczne bitwy na śnieżki i saneczkowanie. Co prawda wszystko odbywało się w lutym, ale w tym roku też już planujemy powtórkę.
Wydaje mi się, że przez katastrofę klimatyczną wszyscy mimo wszystko bardziej doceniamy śnieg, jego obecność. Może to moja bańka, ale absolutnie każdy, kogo znam, chce w jakiś sposób skorzystać z tej bieli za oknem. Nie ma co szukać problemów tam, gdzie ich nie ma. To może być przecież ostatnia taka zima.
Wiem, jak to brzmi, ale przy okazji chciałabym tylko przypomnieć, że to, że za oknem mamy śnieg, nie oznacza, że katastrofa klimatyczna nie istnieje albo już magicznie zniknęła. Sorry, to byłoby zbyt piękne.
Źródło: dadhero.pl
Popularne
- To oni pozwali Sylwestra Wardęgę. Lista jest bardzo długa
- W 12 godziny spała z 1000 facetów. Onlyfansiara twierdzi, że pobiła rekord
- Dubajska czekolada trafiła do Żabki. Limitowana i ekstremalnie droga
- "Fazolandia" sprzedana. Koniec marzenia słynnego youtubera
- AI Iga Świątek wali szoty w reklamie pubu Mentzena. Będą pozwy?
- Jelly Frucik spał z Wojtkiem Golą? Żaden 20-stronnicowy dokument tego nie wymaże
- Dawid Podsiadło z AliExpress. Hubert jak Maciej Musiał - też posprząta mieszkanie
- 19 stycznia krytyczną datą dla TikToka. MrBeast zabrał głos
- Merch Drwala 2025 nadchodzi. Trzy daty, które lepiej zapamiętaj