Największe odmóżdżacze na Netfliksie! Co oglądać, żeby przestać myśleć?

Kiedy nasz limit słuchania o pandemii, zachorowaniach, zgonach i napiętej sytuacji politycznej się wyczerpie, marzymy tylko o tym, by móc oderwać się od męczącej rzeczywistości i uciec do jakiegoś niewymagającego, kolorowego świata.

Na szczęście podróż taka dostępna jest dzięki odpaleniu Netflixa i wykonaniu kilku kliknięć. Zapnijcie więc pasy, bo zabieramy Was na wycieczkę po krainie największych odmóżdżaczy, które nie wniosą do Waszego życia nic wartościowego poza odrobiną relaksu i błogiego niemyślenia.

Uprzedzamy, że niżej przedstawione produkcje potrafią uzależnić niczym narkotyki. Z tym, że są legalne, dużo łatwiej je dostać i (rzekomo) nie sieją aż takiego spustoszenia na umyśle. Miłego tripa!

Kultowe reality show przedstawia życie kilku milionerek z Los Angeles, które spotykają się na wystawnych kolacjach i podwieczorkach tylko po to, żeby się kłócić i wbijać sobie szpile.

Podróżując prywatnymi odrzutowcami i popijając szampana potrafią tygodniami roztrząsać fakt, że ktoś nazwał je "zaburzonymi". Ale hej! Po tych męczarniach zawsze można wspólnie udać się na urlop na Hawaje i wywoływać kolejne dramy.

Osobiście marzę o tym, by największym moim zmartwieniem było teraz to, czy zaliczę przystojnego DJ-a. Właśnie z takim życiowym wyzwaniem mierzy się główna bohaterka filmu Ibiza i podczas realizowania swojej misji nie bierze żadnych jeńców... Go girl!

Łezka się w oku kręci, gdy patrzymy na kilkuletnią Kylie Jenner bez wypełniaczy w twarzy i miliarda dolarów na koncie. Netflix udostępnił u siebie cztery pierwsze sezony Kardashianów, które były kręcone w czasach, kiedy siostry dopiero aspirowały do tego, by stać stać się gwiazdami i nosiły tandetne, falbaniaste sukienki w panterkę.

Po sensie na pewno kupicie sobie sobie kilka litrów samoopalacza i telefon z klapką. No i komu to przeszkadza...? A, po seansie nie zapomnijcie wybrać swojej ulubionej dramy. Przez lata kręcenia show trochę się ich zebrało.

Eurowizji w tym roku nie było, bo cały 2020 to jakiś nieśmieszny żart. Netflix na otarcie łez wypuścił więc film inspirowany słynnym konkursem. Kiczowata do bólu historia o tym, że zawsze warto wierzyć w swoje marzenia, choćbyś był pozbawiony talentu i ogłady (patrz też punkt wyżej).

Ten, kto wymyślił, by w egzotycznym resorcie zamknąć grupkę pięknych, niezbyt rozgarniętych i bardzo napalonych młodych ludzi, powinien dostać jakąś nagrodę. I w sumie pewnie ją dostał.

A, zapomniałem! Kruczkiem w tej "zabawie" jest to, że uczestnicy nie mogą uprawiać seksu. Oglądanie tych tortur sprawia swego rodzaju perwersyjną przyjemność. Szczególnie kiedy leży się w łóżku pod kocykiem.