"Zakaz wnoszenia bagażu niezależnie od rozmiaru". UOKiK stawia zarzuty Live Nation.

Regularni koncertowicze doskonale orientują się w zasadach - oficjalnych i nieoficjalnych - panujących podczas wydarzeń. Jak najmniejszy bagaż, plastikowa butelka bez korka, drobne na szatnie zimą (w klubach czasami nie da się płacić kartą) - to podstawy organizacyjnych podstaw. Ważne jest również sprawdzanie update'ów na stronie wydarzenia, bo - niespodzianka - godzina wejścia na bilecie może nie zgadzać się z tym, co zastanie nas na miejscu.

Niektóre zasady narzucane przez organizatorów budzą jednak wiele negatywnych emocji wśród uczestników koncertów. Ba - są przez nich głośno kwestionowane. Dotyczy to m.in. zakazu wnoszenia wody na koncerty (szczególnie latem) - zgadza się, na arenach czy stadionach dostępne są punkty z darmową wodą pitną, lecz kolejki do nich bywają ogromne. 20 minut oczekiwania może poskutkować omdleniem - taka jest prawda.

Kolejnym punktem, który dosyć często pojawia się w regulaminach koncertów i wywołuje protesty koncertowiczów to zakaz wnoszenia bagażu. I jasne - walizki czy ogromne plecaki powinny zostać oddane do depozytu, skrytki, szatni czy przechowalni. Ale czy brak możliwości zabrania na koncert choćby torby czy nerki nie jest przesadą? Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) zdecydował się podjąć w tej sprawie kroki prawne przeciwko Live Nation - jednemu z największych organizatorów imprez muzycznych.

Coraz częściej na wydarzeniach organizowanych przez Live Nation uczestnicy mogli znaleźć na bilecie lub na stronie eventu dopisek: "zakaz wnoszenia na teren imprezy plecaków, toreb i wszelkiego rozmiaru bagażu niezależnie od rozmiaru".

Biorąc pod uwagę, że ludzie często jeżdżą na koncert do innego miasta - niezbędne rzeczy nie tylko chcą, ale muszą mieć przy sobie. Poza tym: to kwestia wygody. Klucze do domu, portfel, może bluza na wieczorny powrót, leki - trudno sobie wyobrazić upychanie wszystkiego w kieszeniach.

Czy owa zasada była rygorystycznie egzekwowana? Nie. Jako uczestnik wielu wydarzeń, śmiało powiem, że na wszystkie koncerty swobodnie weszłam z nerką, w której miałam niezbędne przedmioty. Czy jednak niektórzy uczestnicy byli odsyłani do depozytu przez pracowników-służbistów (których właściwie nie można winić - takie dostali wytyczne)? Owszem. Dowód anegdotyczny i szczęście nie zmazuje faktu, że zasady istnieją i utrudniają partycypowanie w evencie.

UOKiK postanowił położyć kres tym praktykom. Live Nation bowiem każdy "bagaż" nakazywało pozostawić w płatnym (oczywiście) depozycie. Mało tego, organizacja zastrzega sobie prawo do utylizacji pozostawionych tam rzeczy, jeśli nie zostaną odebrane na czas oraz wyłącza prawa konsumentów do dochodzenia roszczeń w przypadku zniszczenia ich własności.

Prezes UOKiK Tomasz Chróstny zaznacza także, że Live Nation przypisuje sobie prawo do odmowy przyjęcia przedmiotów do depozytu bez wskazania przyczyny takiej decyzji. "Co więcej, regulamin przechowalni udostępniany jest wyłącznie na miejscu wydarzenia, przez co konsumenci nie mają możliwości zapoznania się wcześniej z jego treścią" - czytamy na rządowej stronie. Chróstny podkreśla, że zasady dotyczące deponowania bagażu powinny być jasne i dostępne dla osób, które często planują przyjazd na koncert nawet z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.

Prezes UOKiK wszczął postępowanie przeciwko Live Nation i zakwestionował aż sześć postanowień wzorców umów stosowanych przez firmę. Za każde z niedozwolonych postanowień spółce grozi kara w wysokości do 10 proc. obrotu.