"Musisz być przegrywem". Zara Larsson odpowiada mizoginom [WYWIAD]
Miała zaledwie 11 lat, gdy w 2008 wygrała szwedzki odpowiednik "Mam Talent", a dziś jest jedną z najbardziej obiecujących twarzy europejskiego popu. Zara Larsson śpiewa, pisze teksty, tańczy i… wkurza mizoginów. Nie boi się mocnych politycznych deklaracji w kontekście praw kobiet czy sytuacji na Bliskim Wschodzie. Ostatnio znów stała się viralem, gdy jej utwór "Symphony" podbił TikToka jako ścieżka dźwiękowa histerycznych memów z kultowym już delfinem. Vibez.pl spotkał się z artystką za kulisami jej ostatniego w tym roku koncertu w Europie.
Vibez.pl: Jak to jest budzić się i widzieć codziennie w lustrze utalentowaną, inteligentną, odnoszącą sukcesy piękną laskę?
Podobne
- Na Oscarach padł rekord. Billie Eilish i FINNEAS przeszli do historii
- Hayley Williams atakuje Donalda Trumpa. "Chcesz żyć w dyktaturze?"
- Kariera zrobiona na śmierci rodzica? Alex Warren "You'll Be Alright, Kid" [RECENZJA]
- Majtki od Billie Eilish i Charli XCX? "Jesteśmy tacy wdzięczni"
- Marcin Maciejczak: "chcę pokazać moją bezczelną twarz" [WYWIAD]
Zara Larsson: - Przestań! Jest… wspaniale! (śmiech) Ale tak poważnie, to zabawne, bo dosłownie dziś rozmawiałam o tym z moją ekipą. Co o sobie myślisz, co jest pierwszą rzeczą, którą robisz po przebudzeniu? Ja przeglądam telefon, co nie jest dobrym sposobem na rozpoczęcie dnia.
Wszyscy to robimy.
- Zdaję sobie sprawę, że wszyscy to robimy, ale to wprawia cię w taki specyficzny nastrój, sama nie wiem… Natomiast! Jestem szczęśliwa i bardzo zadowolona z tego, jak wygląda moje życie w tej chwili. Ten rok jest niesamowity, również dlatego, że często występuję, będąc w trasie. A to jest to, co kocham najbardziej, więc czuję ogromną wdzięczność. Jestem w dobrym miejscu mentalnie. Lubię to, co robię, lubię piosenki, które śpiewam i po prostu lubię siebie, jaką jestem teraz.
Zara Larsson o memach z delfinem
No dobrze, ale czasami, gdy przeglądasz TikToka od razu po przebudzeniu, to okazuje się, że nagle jedna z twoich starych piosenek jest znowu hitem. Tak jak się to stało kilka tygodni temu z "Symphony" i tysiącami memów z delfinem. To musi być miłe uczucie.
- To jakieś szaleństwo! Kocham ten kawałek, to był prawdziwy hicior tych siedem lat temu i nadal jest. Czuję, że to ponadczasowy utwór, który zawsze będzie częścią moich koncertów i nigdy nie przestanie być częścią mnie. To, że dostał drugie życie i to w dodatku jako część tak zabawnego trendu… Jak sama mogłabym zaplanować coś takiego? To jest magia internetu, takie rzeczy dzieją się same. Mam też dużą frajdę ze śpiewania go teraz, a ludzie są na maksa podekscytowani i piosenką, i delfinem, który stał się częścią wizualizacji wyświetlanych w trakcie występu. Ponad wszystko cieszę się, że wiele osób mogło teraz poznać "Symphony", bo przegapili ją za pierwszym razem, gdy może byli zbyt młodzi albo nie mieli okazji usłyszeć tej piosenki w radiu.
Czy zdarza ci się stanąć z boku, popatrzeć na siebie i odpowiedzieć na pytanie: jak sobie radzę? Ile płyt sprzedaję, które miejsce mam na liście przebojów etc.?
- Tak, ale mam wrażenie, że to mnie tylko zasmuca. Bo jestem tak daleko od miejsca, w którym chcę być, że mówię do siebie "bitch, ssiesz!". "To żaden sukces, jesteś porażką!" (śmiech).
No właśnie, pomimo twoich sukcesów, ponad 10 miliardów (!) odtworzeń na Spotify i wyprzedanych koncertów, ludzie wciąż lubią mówić o tobie, że jesteś niedoceniana.
- Nienawidzę tego określenia, ale w pewnym sensie trochę się z nim zgadzam, bo pracuję już od długiego czasu. Zawsze czerpię z tego ogromną radość, ale chcę widzieć jak to ewoluuje i idzie dalej, chcę widzieć wzrost. Jestem bardzo podekscytowana moim następnym albumem i koncertami, chciałabym występować w kolejnych krajach, nowych miejscach i obiektach. Po prostu iść do przodu… Myślę, że wszyscy tego chcemy w naszym życiu. Jestem na to totalnie przygotowana i gotowa. I myślę, że jeśli jesteś w takim stanie gotowości i nie musisz się na coś szykować, to kiedykolwiek "ten" moment przyjdzie u mnie, to wchodzę w to od razu i będę się przy tym świetnie bawić. W końcu życie to podróż, prawda?
Zara Larsson o życiu internetowym
Można powiedzieć, że dorastałaś w internecie. Czy to sprawiło, że masz grubszą skórę? Patrząc na to jak reagujesz na żarty na twój temat czy przytyki, to raczej nie dajesz sobie w kaszę dmuchać.
- Jeśli ktoś mnie zaczepia, to nie pozostanę mu dłużna! Nie traktuje też siebie aż tak poważnie i mam szybką ripostę, więc w prawdziwym życiu nikt mi nie podskoczy. Nawet nie próbuj, bo pożałujesz! Co ciekawe, i zarazem dość dziwne, ludzie, którzy są w sieci dla mnie naprawdę niemili to najczęściej starsi faceci. Kiedyś pisałam dużo na swoim blogu o feminizmie, za co byłam przez nich non stop atakowana. Dla mnie to frajerskie zachowanie, bo jak możesz pozwolić jakiejś 15-latce aż tak cię zdenerwować? Musisz być naprawdę niezłym przegrywem, więc nie mogę do tego podchodzić poważnie. (śmiech) Co nie zmienia faktu, że czasami i tak miało to na mnie wpływ, bo mimo wszystko jestem tylko człowiekiem. Nawet jeśli nie dotknęło mnie to w danej chwili, to miesiące czytania o sobie okropnych rzeczy psują trochę zabawę. A uważam, że cokolwiek robisz, powinno cię to bawić i przynosić radość.
Teraz jestem otoczona w sieci bardzo pozytywną publiką i też już nie chce mi się walczyć. Szkoda mi na to czasu i energii. Jeśli ktoś napisze o mnie coś złośliwego, nawet na to nie odpowiem. Robiłam to, gdy byłam nastolatką, teraz wolę iść do studia nagraniowego i napisać piosenkę o tym co czuję, zamiast uczestniczyć w przepychankach z nieznajomymi w sieci. Chociaż nie da się ukryć, że w jakiś pokręcony sposób to może być pewnym rodzajem rozrywki.
Masz też przewagę nad nimi, bo jesteś sławna i masz większą siłę w sieci, więc to może być kuszące, żeby tak kogoś sprowadzić do parteru i zgnieść.
- Oczywiście, ale to wciąż kosztuje cię jakąś energię, którą możesz przeznaczyć na coś bardziej konstruktywnego. Internet to jednocześnie miejsce pełne zabawy, ale i okrucieństwa, dlatego nie warto brać tego wszystkiego na poważnie.
Z ciekawości zajrzałem na twojego bloga i przeczytałem kilka archiwalnych wpisów. Nie gryzłaś się w język! Zostało coś w tobie z tamtej zbuntowanej nastolatki, która pisała o feminizmie i polityce?
- Na pewno coś z tego we mnie zostało, ale nasze funkcjonowanie w sieci się zmieniło, bo wszystko jest teraz posortowane. Instagrama używamy do publikowania zdjęć, TikToka do nagrywania śmiesznych wideo i tak dalej. Wciąż jestem tą samą osobą i mam te same opinie na różne tematy, ale nie prowadzę już bloga i nie piszę o tym pod zdjęciami na Instagramie. Natomiast wciąż dużo publikuję co myślę o tym, co dzieje się aktualnie na świecie na moich stories. Ostatnio znów pobrałam na telefon Twittera…
Brzmi jak kłopoty.
- (śmiech) Zobaczymy!
A czy w porównaniu z tymi czasami bloga, gdy byłaś nastolatką i pisałaś co chciałaś, teraz ta ścieżka przed publikacją czegokolwiek się wydłużyła? Dłużej się zastanawiasz, czy coś opublikować albo to musi przejść jakąś weryfikację z twoją ekipą?
- Raczej nie. Bycie wygadaną to część mojej osobowości. Większość rzeczy, które publikuję, są efektem moich spontanicznych przemyśleń, nie przygotowuję ich nawet wcześniej w notatniku. To taki strumień myśli i to jak czuję się w danej chwili. Oczywiście, później patrzę na to, co napisałam i zdarza się refleksja pt. "Ups, mogłam to inaczej ująć" albo nawet "Może nie powinnam była tego publikować", ale tak się czułam w danej chwili i tyle. To, co jest przerażające w internecie to fakt, iż wszystko jest tam rozpatrywane w kategoriach absolutnych. Jako człowiek ewoluujesz, zmieniasz się i dojrzewasz, więc jest szansa, że nauczę się czegoś nowego i zmienię zdanie. Nie lubię, gdy ludzie próbują mnie wtedy punktować i mówić "o, ale w 2016 powiedziałaś inaczej" i wykorzystywać to przeciwko mnie. Mogę przecież dalej myśleć w podobny sposób, ale patrzeć na dany problem z innej perspektywy.
Zara Larsson o wpływie na innych
Twoi fani wiedzą, że lubisz się angażować politycznie i wypowiadać na tematy dotyczące opresji czy mniejszości, więc teraz wręcz tego od ciebie oczekują. Czy to może być ciężarem? Taka presja, że czujesz, że musisz zabrać głos?
- Coś w tym jest. Ciężko jest mi tego nie robić, ale to bardzo dobre pytanie, bo to też kwestia tego, czy muszę koniecznie wypowiadać się na każdy temat? I dlaczego tego ode mnie oczekujecie? Dlatego, że to dla was rozrywka, a może po to, żebym powiedziała na głos to, co wy myślicie?
Staram się nie zastanawiać nad tym za dużo, ale podoba mi się to, że ludzie widzą mnie jako kogoś, kto bez ogródek mówi co myśli. Z drugiej strony, czasami pojawia się takie pytanie "Czy zawiodę kogoś, jeśli nie zabiorę głosu w tej konkretnej sprawie?". Chcę w tym wszystkim pozostać szczera wobec siebie i nie wypowiadać się, jeśli naprawdę nie mam na to ochoty. Ale jak widać, rzadko się to zdarza i najczęściej taką ochotę mam. (śmiech)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zara Larsson - Can't Tame Her (Official Music Video)
To przekłada się też na pisanie piosenek? Ta linia między byciem szczerym a zdradzeniem za dużo może być cienka, szczególnie teraz, gdy po premierze płyty jest ona rozbierana na czynniki pierwsze i na TikToku wszyscy próbują rozszyfrować: o kim jest ta piosenka, o jakiej sytuacji tutaj śpiewa? Myślisz w ogóle o tym pisząc teksty?
- Czasami tak, ale myślę, że mój ostatni album, "Venus", otworzył mnie na pisanie i mam wrażenie, że mocno dojrzałam i rozwinęłam się jako tekściarka. Ta płyta pozwoliła mi uwierzyć w siebie w tej roli, pomimo że nie widnieję jako autorka wszystkich utworów. Pomyślałam "okej, potrafię pisać" i w przyszłości będę miała wkład w każdy mój kawałek, co oznacza też, że teksty będą dużo bardziej osobiste niż do tej pory. Moja nowa płyta jest już praktycznie gotowa i w niektórych utworach jestem bardzo wylewna i dużo jest tam prywaty. Jest w tym coś wyzwalającego, bo ostatecznie dlaczego miałabym się przejmować, że opowiem o sobie za dużo? Przed czym niby miałoby mnie to chronić? Nigdy nie myślałam w ten sposób. Taka szczerość w pisaniu jest moim zdaniem dużo bardziej interesująca, gdyż większość ludzi jest do siebie bardzo podobna i możemy dzięki temu znaleźć jakiś punkt wspólny i lepiej utożsamić się z historią opowiadaną w danym utworze.
Zara Larsson o nowym albumie
Skoro nowy album jest już "praktycznie gotowy", to zdradź coś więcej!
- Napisałam go z MNEK, produkcją zajęła się Margo XS, do współpracy zaprosiłam też Helenę Gao i to było tak wspaniałe pracować z "girls, gays and thems". Energia w studiu były niesamowita, bo jest tyle rzeczy, o których możesz porozmawiać bez konieczności łopatologicznego tłumaczenia wszystkiego, co masz na myśli. Ta druga osoba to po prostu rozumie i dzięki temu możemy eksplorować niektóre tematy głębiej i to dzieje się naturalnie. Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy wchodziłam z nimi do studia to piosenka już istniała, musieliśmy tylko ją wyrzeźbić jak figurę z lodu. Jednym z moich ulubionych utworów, który powstał w trakcie tych sesji to "Ambition". Opowiada o mojej karierze, ambicjach i planach, czego oczekuję i chcę, dlaczego ciągle mi mało? Inna z kolei traktuje o chęci bycia sexy: czy mogę być sexy, czy to odbywa się na moich zasadach, a może to coś, co zakodował mi patriarchat, czego tak naprawdę ja chcę? Pojawią się też wątki dotyczące przemocy seksualnej i generalnie sięgamy dużo głębiej niż to, co proponowałam do tej pory. Myślę, że to będzie mocna płyta, taka "Venus 2.0".
Wygląda na to, że w 2025 Zara Larsson zamierza podbić świat na dobre.
- Taką mam nadzieję!
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku