Bambi została okradziona. Wspomina historię z pierwszej trasy koncertowej

Bambi to dziś jedna z najbardziej rozchwytywanych postaci na polskiej scenie rapowej. Jej kawałki biją rekordy popularności w serwisach streamingowych, a pod względem odtworzeń zostawia w tyle nawet Taco Hemingwaya, Quebonafide czy OKIego. Raperka właśnie zakończyła trasę koncertową obejmująca cztery duże miasta: Wrocław, Sopot, Poznań i Warszawę. Artystka zagrała w największych obiektach widowiskowych, a zwieńczeniem tournée był finałowy występ w stolicy 9 maja, promujący album "TRAP OR DIE". Poza własnymi koncertami, bambi zdominowała też line-upy największych festiwali - w tym roku wystąpi zarówno na Orange Warsaw Festival, jak i na Open’erze, czyli najważniejszych mainstreamowych muzycznych eventach w Polsce.

Podczas koncertu na Torwarze, na który jej najbardziej zagorzali fani kolejkowali nawet od poprzedniego dnia, raperka podzieliła się historią z początków swojej kariery. Z wdzięcznością podkreśliła, że jest teraz w zupełnie innym miejscu i bardzo za to dziękuje.

- Słuchajcie, kiedyś mieliśmy taką sytuację, a kto wie, może ten gość od obrusa tutaj jest. Na jednym z koncertów pierwszej trasy ktoś nam ukradł taką dosłownie szmatę na DJ-kę, taki obrus i my wtedy, to był nasz początek, dosłownie lataliśmy za tą osobą, bo to była dla nas taka wielka strata - opowiedziała bambi.

- Teraz mamy wielką scenografię, ja mam d*jebane stroje, pozdro do Darki, która je szyje i naprawdę, tylu fanów przed sobą, to jest coś wspaniałego, wierzcie w siebie - zaapelowała raperka do publiczności.

I choć obrus na DJ-kę nie wydaje się big dealem, please, nie róbcie takich rzeczy. Zwłaszcza na koncertach debiutantów.